Pismo Nieperiodyczne
Posty: 38
• Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Re: Pismo NieperiodyczneZgadzam się z JOX Sebastianem von Tauer oraz innymi podobnymi zdaniami.
/-/ Beata Adrianna Zep Królowa Polski i Wielka Księżna Litewska Księżniczka Urbino Hrabina Lunano
Re: Pismo NieperiodyczneWybaczcie, że wcześniej nie odpisałem, lecz dopiero teraz znalazłem trochę czasu.
Błędnym jest założenie, że jeżeli skład kolegium się zmieni, nowi członkowie porzucą cały dotychczasowy dorobek. Z dużą dozą prawdopodobieństwa będą mieli inne spojrzenie na sprawy Rotrii, lecz jak wspomina Pan w swoim tekście, wszystko jest zmienne. A utwierdzanie się w przekonaniu, że tylko mój pogląd jest słuszny, prowadzi do niechęci przekazania władzy, tym bardziej jeżeli ma się ku temu narzędzia, a w przypadku patriarchy są one oczywiste.
Zasadniczo podzielam ostatnie stwierdzenie. Wszak nie chce mi się wierzyć, aby przekazywanie sobie tiary co kilka miesięcy rzeczywiście po kilku latach satysfakcjonowało kogokolwiek z tej trójki. Mój dziadek, Albert Orański, twierdził że mikronacja może się rozwijać, gdy jest obecny element rywalizacji. Triumwirat (co zresztą swego czasu któryś z mieszkańców PKR przyznał) poszedł dokładnie w inną stronę - pozbył się jakichkolwiek elementów rywalizacyjnych i wyeksponował wzajemne komplementy, nadmierną sympatię etc., i tak powstała wspomniana przeze mnie Rotria "śmiesznokatolicka". Oczywiście tego drugiego elementu (a więc sympatii) w żadnym stopniu nie neguję,wręcz przeciwnie, lecz zdaje się, że oba trzeba zrównoważyć, tj. zachęcić do pozostania (czy teraz - powrotu) także osoby z innymi poglądami, a nie je zniechęcać. Nie mówię, że sposobem na to są kłótnie, takim elementem rywalizacyjnym były przecież świetne bulle gospodarcze, przygotowane przez mojego dziadka, które wprowadziliśmy swego czasu z Piusem Medycejskim, zgodnie z którymi tytuły zdobywało się dzięki własnemu zaangażowaniu. To był najlepszy system w mikroświecie, bo po pierwsze łączył w sobie gospodarkę, dyplomację, wojskowość i system awansu, a po drugie został zbudowany na bazie całego mikronacyjnego, wieloletniego doświadczenia mojego dziadka. Każdy zaczynał od zera i czy to kardynał, czy zwykły prezbiter, miał równe szanse w osiągnięciu największego sukcesu. Niestety i to porzucono, bo nikomu nie chciało się tym zająć, tłumacząc to tym, że owy system się nie sprawdził. Nic dziwnego, skoro nawet go do końca nie rozwinięto. W zamian powrócono do nadawania ziem i tytułów przy okazji większych uroczystości.
Cieszę się, że podzielasz moje zdanie, Fiodorze.
Ja również uważam, jak przedmówcy, że Polin jest już niestety niereformowalny. Nie dlatego, że nie ma ku temu narzędzi, lecz dlatego, że ludziom po prostu szkoda czasu. Chociaż chciałbym jeszcze za mojego mikronacyjnego życia zobaczyć budowę nowej ery, którą z radością wspomogę. Wiem że to prawie niemożliwe, ale spes ultima moritur. Wilhelm Jan Orański wojski pomorski pan na San Alberto komodor Marynarki Wojennej
Re: Pismo NieperiodyczneKonstancja Wiele zajmowano się już Rotrią; teraz pragnę pozostawić na boku dyskusje, co powinna uczynić Rotria, by wrócić do potęgi i rozkwitu, gdyż my - mieszkańcy innych mikronacji: Rzeczypospolitej, Cesarstwa Rzymian, Skarlandu etc. - nie potrzebujemy koniecznie potężnej i kwitnącej Rotrii, tylko po prostu zaspokojenia naszych potrzeb v-religijnych: kulturowo-narracyjnych, umysłowych i ceremonialnych; to zaś możemy osiągnąć nawet bez Państwa Kościelnego. Stolica Pawłowa jest natomiast skoncentrowana na sobie, zaś posługę wśród wiernych w innych państwach traktuje jako mało istotny dodatek; zaspokaja - w pewnym stopniu - potrzeby ceremonialne, ale w kulturowo - narracyjnych pozostawia pole do inicjatywy świeckich, zaś potrzeb umysłowych z założenia zaspokajać nie próbuje i nie zamierza. Ale czy możemy mieć pretensje do niej o to, że skupia się na sobie, a nie na naszych potrzebach? Nie jest to jej obowiązek; jeśli nie chce tego czynić, to jej sprawa. Kto więc winien to uczynić? Oczywiście nie ma na to innej odpowiedzi, jak tylko ta jedna: my sami. Próby stworzenia alternatywy dla Rotrii już były i niemal zawsze bardzo prędko kończyły się niepowodzeniem. Ale też przeważnie były to bądź odmiany tego samego gatunku, co Rotria, bądź podobne twory, mające na celu przede wszystkim zaspokoić czyjeś ambicje kościelnego awansu. Nie potrzeba nam nic podobnego, wręcz przeciwnie! Dążeniem naszym powinien być taki Kościół, w którym hierarchiczne godności będą tylko dodatkiem, zaś jego głównym celem będzie posługa wiernym i zaspokajanie ich potrzeb. Zapewne niejeden się obawia, że takiej wspólnocie zabraknie powołań kapłańskich. Jest to obawa uzasadniona, mam jednak nadzieję, że znajdą się mikronauci gotowi posługiwać rodakom we własnej ojczyźnie - bowiem to na Kościołach lokalnych, a nie na centralizmie, będzie się opierać struktura przyszłego Kościoła. Liczę też, że wierni okażą niemałe zaangażowanie we wspólnocie. Uczyńmy to wspólnie, Bogu na chwałę, ludziom na pożytek! Teraz kilka słów o kształcie przyszłego wyznania. Jak już wspomniałem, opierało by się ono na Kościołach lokalnych, krajowych. W ten sposób każdy duchowny mógłby w pełni poświęcić się posłudze we własnej ojczyźnie. Kościoły takie, jeśli by pragnęły, mogły by utworzyć podległe sobie misje za granicą, gdzie chętni kapłani mogliby prowadzić działalność misyjną. Byłby to jednak jedynie dodatek dla ochotników; głównym polem działalności danego Kościoła byłby kraj. Na jego czele stałby prymas (albo hierarcha o innym tytule), zaś zarząd pełniłby synod (albo sobór, w zależności od przyjętego nazewnictwa), w skład którego wchodzili by również wierni. Z tych Kościołów składałby się Kościół Powszechny, zarządzany przez zbierający się cyklicznie sobór składający się ze zwierzchników i przedstawicieli Kościołów lokalnych. Obradowałby on pod przywództwem katolikosa (nie patriarchy, gdyż tytuł ten powszechnie kojarzony jest z Rotrią, zresztą nie ma on władać, ale ukazywać swym urzędem powszechność i jedność Kościoła), wybieranego na okres jednego roku spośród głów wspólnot krajowych. Organy centralne nie dzierżyły by jednak znacznej władzy, a ich rola sprowadzała by się głównie do przyjmowania do wspólnoty nowych Kościołów lokalnych, rozsądzania sporów między nimi i pełnienia funkcji reprezentacyjnych. Nie uważam, by tworzenie stałej siedziby soboru miało sens; niech obraduje on tam, gdzie rezyduje katolikos, a więc zawsze w tym kraju, którego duchowy przywódca został wybrany na najwyższy urząd w Kościele. To tylko krótki zarys i wiele kwestii pozostaje jeszcze do przedyskutowania. A jak wyglądały by relacje przyszłego Kościoła z Rotrią? Nie uważam, by atakowanie i krytyka tej ostatniej miało sens; przeciwnie, w tym zakresie, w jakim nasze cele będą zbieżne, możemy ze sobą współpracować. Nie trzeba też zaraz zgłaszać roszczeń do przywilejów, jakimi w danym kraju cieszy się rotryzm; osiągnął to przez lata posługi i liczne zasługi, więc jeśli i my pragniemy podobnej pozycji, również w ten sposób powinniśmy na nią zasłużyć. Sama Rotria mogła by zresztą wejść w skład Kościoła, jeśli wyrazi taką wolę, ale bez żadnej władzy, jedynie jako prima inter pares. Pozostając przy dawnym splendorze i chwale (czy też tym, co z nich zostało), została by pozbawiona konieczności posługiwania mieszkańcom innych mikronacji, co już od dawna było dla niej dość przykrym obowiązkiem. Kontynuując analogię do czasów niewoli awiniońskiej i wielkiej schizmy zachodniej, proces tworzenia takiego Kościoła porównałbym do soboru w Konstancji, nie ze względu na kojarzone z nim powszechnie spalenie Jana Husa, lecz na jego zadanie - uporządkowanie Kościoła po czasach schizmy i kryzysu - oraz na znaczną rolę, jaką pełniły w jego trakcie narodowości. Był to bowiem jedyny sobór, na którym miast indywidualnie, uczestnicy głosowali w nacjach - podobne rozwiązanie można by wprowadzić na soborach przyszłego Kościoła. Właśnie takiej Konstancji dzisiaj potrzebujemy. Dla Kościoła powszechnego i dla naszych ojczyzn. Gagik Bagratowicz Burmistrz Królewskiego Miasta Lwowa Գագիկ Բագրատունի
Re: Pismo NieperiodyczneBardzo dobry artykuł, chyba dobry jaki w życiu przeczytałem.
Tymoteusz Dostojewski herbu Radwan odmiana Dostojewski
Wojski mścisławski Pan na Bobrujsku
Re: Pismo NieperiodyczneBardzo podoba mi się propozycja wysunięta przez pana Bagratowicza. Tylko czy będą chętni do utworzenia takich wspólnot?
Książę na Bydgoszczy i Wyszogrodzie Wojewoda Inowrocławski Sędzia Grodzki
Re: Pismo NieperiodyczneNie ma co liczyć na ogromne poparcie i że będą ludzie od razu, ale od czegoś zacząć trzeba. Nawet od tych trzech, czterech osób. Ja też popieram pomysł biskupa Gagika.
(-) Fiodor Anatoljewicz Godunow
Re: Pismo NieperiodycznePropozycja przedstawiona przez Pana Bagratowicza, w obliczu Rotrii zarządzanej przez M. Dredera, wydaje się najsłuszniejszym wyjściem dla osób wierzących w mikroświecie. Niestety nie zapowiada się na to, aby Rotria zmieniła kurs i zwróciła się ku wiernym. Odnosząc się zaś do samej koncepcji, od dawna coś wisiało w powietrzu i było wiadome, że w obliczu braku zainteresowania wiernymi, ową lukę trzeba wypełnić czymś nowym i nieskażonym. Swego czasu - o czym rozmawialiśmy już prywatnie z G. Bagratydą - zaproponowałem koncepcję, nazwaną Kościołem bez ziemi, który wówczas spotkał się z ogromnym poparciem w mikroświecie, tym bardziej więc cieszę się, że pomysł został odpowiednio zmodyfikowany i powraca. Nie chcę wyprzedzać faktów, lecz nowe wyznanie mogłoby być rodzimym dla całego Vaarlandu i Antyry (wszak na Zjeździe właśnie rozmawiamy o bliższej współpracy państw tego kontynentu) i elementem je spajającym. Mamy przecież wielu mieszkańców, którzy z Rotrii zostali wygnani (najczęściej pośrednio), a którzy mogliby zaangażować się w jego budowę, czy to jako duchowni, czy świeccy. Zarówno plusy jak i minusy takiej koncepcji wymieniam w swoim poście sprzed lat, do którego link zamieściłem powyżej, więc tutaj nie będę ich powtarzać. Z pewnością budowy tego dzieła można się podjąć. Powstanie nowego wyznania nie w kontrze, lecz obok rotryjskiego, może się udać. Po pierwsze, jego budowy podjęłyby się - jak zakładam - osoby z doświadczeniem. Po drugie, pozycja Rotrii jest historycznie słaba, po diecezjach hula wiatr, a natura nie znosi próżni. Po trzecie, nie byłaby to religia, która jest obciążona obowiązkiem podtrzymania spuścizny; jeżeli się nie uda, po prostu zostanie rozwiązana. Po czwarte, kapłani byliby rodowitymi mieszkańcami, a więc znaliby realia swojej mikronacji i wiedzieliby, czego wymagają wierni. Nie trzeba też od razu budować wielkiej religii, na początek wystarczy mała wspólnota, ale sumiennie wypełniająca swoje zadania. Poza tym warto iść w jakość, a nie ilość. Gorliwa praca zawsze przynosi owoce, które mogą przyczynić się do ewentualnego przyszłego rozrostu. Wilhelm Jan Orański wojski pomorski pan na San Alberto komodor Marynarki Wojennej
Re: Pismo NieperiodyczneTak, zapomniałem wspomnieć o koncepcji p. Orańskiego, która była dla mnie inspiracją. Zgadzam się również z dalszymi jego uwagami.
Gagik Bagratowicz Burmistrz Królewskiego Miasta Lwowa Գագիկ Բագրատունի
Re: Pismo NieperiodyczneZ pewnością warto spróbować. Ja również deklaruję zaangażowanie.
Wilhelm Jan Orański wojski pomorski pan na San Alberto komodor Marynarki Wojennej
Posty: 38
• Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Kto przegląda forumUżytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości |
||