Re: Majątek Sopot
Napisane: 27 paź 2012, 15:08
Przed pałac zajechała kareta, z herbem Bierzyńskich Medyceuszy na drzwiach. Otworzyły się drzwi, wysiadł z nich jegomość wysoki, z czarną brodą i długimi włosami. Przybywając z dalekiego Zaporoża w te zakątki Korony August Włodzimierz wyzbył się kozackiego stroju, w jakim żył pośród wojowniczej braci. Miał na sobie strój skromny, choć piękny. Długie poły karmazynowego płaszcza omiatały schody, po których właśnie wchodził. U boku dynadała szabelka, przypmięta po kozacku.
Na przeciw wyszedł mu lokaj biskupa.
- Szczęść Boże dobry człowieku. Przybywam na zaproszenie jego ekscelencji, wskaż mi proszę dorgę - powiedział.
- Tak mój panie - odparł lokaj w ukłonach. Twarz zdawała mu się znajoma, ale zmieniona przez stepowe wichry była nieodgadniona.
Po kilkunastu minutach mężczyźni weszli do sali. Oczom Augusta Włodzimierza ukazała się postać biskupa oraz jego pięknej towarzyszki.
- Slava Bohu, hospodinie - przywitał się August całując pierścień na dłoni biskupa - I tobie drogie dziecko koazckie dobryj wieczer - powiedział do slicznej panienki. - Przybam na zaproszenie, a w podarunku dla gospodarza mam kilka buteleczek horałki i uzwaru, który nawet najgorsze boleści, katary i drzesze wyleczy.
Na przeciw wyszedł mu lokaj biskupa.
- Szczęść Boże dobry człowieku. Przybywam na zaproszenie jego ekscelencji, wskaż mi proszę dorgę - powiedział.
- Tak mój panie - odparł lokaj w ukłonach. Twarz zdawała mu się znajoma, ale zmieniona przez stepowe wichry była nieodgadniona.
Po kilkunastu minutach mężczyźni weszli do sali. Oczom Augusta Włodzimierza ukazała się postać biskupa oraz jego pięknej towarzyszki.
- Slava Bohu, hospodinie - przywitał się August całując pierścień na dłoni biskupa - I tobie drogie dziecko koazckie dobryj wieczer - powiedział do slicznej panienki. - Przybam na zaproszenie, a w podarunku dla gospodarza mam kilka buteleczek horałki i uzwaru, który nawet najgorsze boleści, katary i drzesze wyleczy.