Samarytanin to ten, który nigdy człowieka nie przekreśla, niezależnie w jakiej nędzy by się znajdował: materialnej, fizycznej, ale także i moralnej. To jest ten, który każdemu śpieszy. Świat może człowieka przekreślić, ale Bóg – nigdy! Póki oddycha, póki żyje – zawsze jest nadzieja. Samarytanin to ten, który śpieszy na ratunek i to w sposób bardzo konkretny. I myślę, że na to też trzeba by zwrócić uwagę. Śpieszyć ludziom z pomocą, tak jak mówiłem, tym, którzy się pogubili może i moralnie, także i fizycznie, którzy cierpią na różnego rodzaju sposoby, nikogo nie przekreślając.
Jak się okazuje to działanie Samarytanina wobec tego cierpienia przyniosło oczekiwany skutek. Ale rzecz ciekawa: jak on się zachował? Wiemy o tym dobrze, że wyłożył swoje pieniądze. Moglibyśmy powiedzieć, że stracił, po ludzku myśląc, bo dał te pieniądze i nie wiedział czy je kiedykolwiek odzyska, czy to jest biedak, czy bogacz, bo był w takim stanie, że trudno było rozpoznać. Poświęca też swoje siły. Leczy na ile to możliwe używając tamtejszych sposobów rany tego człowieka. I na to zwracamy uwagę, ale Ewangelia nam mówi jeszcze o czymś bardzo ważnym. Ponieważ każde słowo w Piśmie Świętym jest ważne więc i na to i powinniśmy zwrócić uwagę, co może w naszym przekładzie polskim zostało źle oddane. Tam jest powiedziane, że on się wzruszył jak zobaczył cierpienie tego człowieka. To jest za mało. To jest źle przetłumaczone, bowiem tekst oryginalny mówi o poruszeniu wnętrzności. Słowo tam użyte mówi także i o odczuciach matczynych. Papież Benedykt XVI mówi, że tam powinno być powiedziane, że rozerwało mu się serce. Cały człowiek wewnętrzny został poruszony, wstrząśnięty na widok cierpienia. Współczucie. I taka postawa również wobec cierpienia, niezależnie od tego, jakiej będzie natury powinna nam towarzyszyć. Wnętrzności tego człowieka, tak dosłownie, zostały wstrząśnięte. On się bardzo przejął tym, że temu człowiekowi źle się dzieje, że doznał krzywdy, niesprawiedliwości, że teraz cierpi.
Jan Paweł II snuł taką bardzo ciekawą refleksję i mówi: prawdziwy Samarytanin, to jest ten, kto nie tylko śpieszy z pomocą materialną i skutecznie – to jest bardzo ważne i to musi być, ale mówi – on na biedę, na nieszczęście człowieka cały sobą reaguje, jego wnętrze także, zostaje na widok cierpiącego człowieka wstrząśnięte. I mówi: bardzo często tak będzie, że staniemy wobec biedy ludzkiej i nie będziemy mogli fizycznie, materialnie pomóc, ale będzie się liczyło jakie będzie nasze serce w stosunku do cierpienia tego drugiego człowieka. To czy my mu będziemy współczuli i w ten sposób jemu towarzyszyli. I mówi Jan Paweł II taką ciekawą rzecz: mamy wiec wnętrze człowieka i mamy jego działanie fizyczne, tę sferę fizyczną czyli mamy do czynienia z całym człowiekiem. Czyli ten miłosierny Samarytanin to jest taki, który całym sobą reaguje, poświęca się dla drugiego, czyli staje się darem. Stać się darem bezinteresownym dla drugiego to jest sposób jeden jedyny pełnej realizacji człowieczeństwa, to jest też to, co my nazywamy miłością. I tego od nas Pan Bóg pragnie i o tym chciałem Wam dzisiaj, kiedy snujemy także refleksję nad przyszłością, powiedzieć. O tym wnętrzu, ale także i o tym działaniu zewnętrznym, które musi Wam towarzyszyć.