|
przez Maurycy Orański » 10 kwi 2017, 21:21
Niezwłoczne po otrzymaniu rozkazu pan Jacek wziął jedną dziesiątkę hajduków i ruszył w kierunku ruin. Wyprawa nie zapowiada się obiecująco-pomyślał zawiedziony Radziwiłł patrząc na resztki zapewne świetnego niegdyś Domu Pańskiego. Zachowały się jedynie ściany prezbiterium wsparte kilkoma przyporami oraz fragmenty gotyckich fresków i dekoracji rzeźbiarskiej. W miejscu dawnego wejścia leżały pozostałości dzwonu a dookoła ogólnie bałagan: szczątki sklepienia i ścian, porozbijane stalle, potłuczone ołtarze i rzeźby. Gdzieś musi być wejście do krypt! Szukajcie wszędzie! Na powierzchni nic ciekawego nie znajdziemy.-rozkazał dowódca. Wszyscy rozpoczęli poszukiwania. Przetrząsnąwszy cały kościół jeden z hajduków odnalazł w podłodze, a raczej w tym co z niej pozostało epitafium nagrobne pewnego rycerza.
Żołnierze chcieli po prostu młotami rozbić tablicę lecz dowódca nie zgodził się mówiąc: -Już i tak zgliszcza z tego miejsca pozostały a wy chcecie niszczyć co się zachowało? Podważać! Jak powiedział, tak się stało. Lec z ku przerażeniu podróżników zarz po podniesieniu płyty przywitały ich krzyki i strzały z łuków. -Zmarli!- rozległ się okrzyk trwogi. -Nie strzelać! Zobaczmy kto to. Nie wydaje mi się że umrzyki. Ci nie strzelają. Przynajmniej nie ci których dotąd spotkałem-uśmiechnął się młody baron. na dole widać było grupę obdartych chłopów i jednego człowieka (zapewne szlachcica) w szatach z lepszego materiału choć niemniej obdartego. Próby porozumienia się po hiszpańsku i włosku zawiodły. Dopiero ów szlachcic zrozumiał po niemiecku. Okazało się że są to dawni mieszkańcy Osterii wegetujący tutaj od czasów upadku państwa. Tubylcy powiedzieli także że wzięli nas za członków rządzącej okolicą bandy która swą główną siedzibę ma w zamku znajdującym się w pobliskim lesie.Posłałno po pana hetmana w tej sprawie swego zaufanego porucznika, a sam Ostrogski postanowił się rozejrzeć po kryptach. Te były znacznie lepiej zachowane.
Nie musiał długo szukać nim znalazł zawaloną gruzem wnękę. Po jej oczyszczeniu oczom wyprawy ukazały się kręte schody. Weszli do środka. Najpierw Ostrogski, potem Walczykiewicz- porucznik lisowski, miejscowy szlachcic , potem dziesiętnik i reszta oficerów oraz żołnierze. gdy zeszli na dół omal nie padli z wrażenia, ale z niezbyt przyjemnego. W dużej sali leżały porozrzucane kości, zbroje i broń. -Boże, co tu się stało?-każdy zadawał sobie to pytanie. Po dokładnym sprawdzeniu komnaty. Odkryto przejście do kolejnej. Tam już niektórzy. W tym komendant osłabli. Pokój był pełen kosztowności i ksiąg oraz kosztownej broni.
Słać drugiego gońca! hetman musi to widzieć!
(-) Maurycy Wilhelm Jerzy Orański-Nassauwicekról Nowej Kurlandii wojewoda sandomierski, pan na Tarnowie, admirał królewskiej floty koronnej
-
-
- Wojewoda
-
- Posty: 3781
- Dołączył(a): 21 kwi 2016, 14:36
- Lokalizacja: Tarnów
- Medale: 21
-
-
-
-
-
-
-
- Godności Kancelaryjne: .
- Stopień: Admirał
- Gadu-Gadu: 60564017
- Wykształcenie: Wojskowe
przez Stanisław von Tauer » 11 kwi 2017, 17:32
Hajducy ryknęli śmiechem jak jeden mąż. Okazało się, że wyimaginowana postać była zwykłym krzakiem. - Małemu Kasperkowi - rzekł jeden z hajduków, dusząc się ze śmiechu. - Trzeba smoczek wsadzić w gębę żeby nie krzyczał, kiedy zobaczy jakiś krzak. Hajducy ryknęli jeszcze głośniejszym śmiechem. Bardzo wesołe towarzystwo, pomyślał pan Stanisław. - Teraz rozumiem. - rzekł Kasper z nutą zdenerwowania w głosie. - moich nauczycieli, którzy mieli do czynienia z taką samą bandą jaką wy jesteście, wesołki. - Poziom twojej inteligencji przeczy temu, że miałeś jakiegokolwiek nauczyciela. - odpowiedział ten sam hajduk. Kasper odburknął coś w odpowiedzi i uznał że ten pojedynek na docinki przegrał. Natomiast pan Stanisław postanowił uspokoić wesołe towarzystwo. - Cisza! Nie przesadzajcie ze śmiechem, bo każdy z wesołków może zostać wiesiołkiem. - rzekł. - Może i Kasprowi się przywidziało, ale ja czuję na sobie czyjś wzrok. Po tych słowach, jeden z hajduków już zaczerpnął powietrza, by wygłosić ripostę, gdy nagle, na środek stworzonego przez hajduków koła padł granat ręczny, czyli metalowe, okrągłe naczynko wypełnione prochem, rzucone z ciemności. - Jezus Maria! - krzyknął podkomorzy łęczycki. - Padnij! Ledwie zdołał wykonać swój własny rozkaz, powietrzem wstrząsnął ogromny huk. Kuratorowi dźwięczało w uszach. Z trudem podźwignął się z ziemi, by usłyszeć wystrzały z broni palnej. Coś łupnęło w drzewo obok niego. Oprócz kul, z ciemności nadlatywały także strzały i bełty. - Dalej! Do okrętu! Do okrętu! Żołnierze rzucili się w stronę odległej o kilkadziesiąt metrów plaży. Wystrzały i brzękanie cięciw nagle ustało. Biegli tak w ciszy kilka sekund w ciemnościach, gdy rektor Uniwersytetu Krakowskiego zrozumiał własną głupotę. Oni wiedzieli, że ruszymy w stronę okrętu, pomyślał. Zasadzili się na nas. - Padnij! - znowu krzyknął pan Stanisław. Co bystrzejsi hajducy padli, zanim to wykrzyknął. Ci, którzy zastanawiali się nad sensem rozkazu, stali się poduszeczkami dla lecących z naprzeciwka pocisków. Podkomorzy spojrzał w tył. Ujrzał Kaspra, trafionego trzema strzałami, z wolna osuwającego się na ziemię. Powietrzem targnął drugi wybuch. Jestem głupcem, pomyślał Kurator Wielki. Zaprowadziłem swych żołnierzy w stronę okrętu, a jednocześnie na rzeź. Niezwykle szczęśliwym trafem oddział najmłodszego z Tauerów, Daniela, był na posterunku. Napastnicy którzy ujrzeli nadciągające wsparcie, pierzchli w głąb lasu. Daniel zbliżył się do Stanisława, wskazując na jego ramię. Podkomorzy spojrzał we wskazanym kierunku, zezując na sterczący z jego ramienia bełt. - Dziwne, pomyślał, wcześniej go nie zauważyłem. W miarę jak spadal poziom adrenaliny, do świadomości pana Stanisława dotarł przeszywający ból. - Inni są ciężej ranni. Zajmijcie się nimi. - mimo woli skrzywił się. Daniel skinął głową bez słów. Oddalił się szybko w stronę pierwszego lepszego rannego. Kurator zaś, z grymasem bólu na twarzy zaczął iść w stronę okrętu. Nagle jego nogi stały się jakby z ołówiu, a jego pole widzenia zasnuła mgła.
/-/ Stanisław von Tauer herbu von Tauer Pułkownik wojsk koronnych Wojewoda łęczycki
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 1661
- Dołączył(a): 26 lis 2015, 16:17
- Medale: 9
-
-
-
- Gadu-Gadu: 66056090
przez Sebastian von Tauer » 12 kwi 2017, 21:05
Pan Hetman przedzierał się przez las, eskortując łupu, dzięki postawie pana Jacka, który rozgromił siły tubylców, nie napotkał żadnych przeciwności losu. Po powrocie odezwał się tymi słowy do oficerów i szlachty zgromadzonych w kapitańskiej kajucie - Panowie, nie da się ukryć, ze kraj tu niebezpieczny, jak myślicie - lepiej dokonać napraw tu, wystawiając się na możliwy atak tubylców, czy odpłynąć do kolejnego punktu na drodze okrętu i tam, w nieznanym, poszukać szczęścia?
Książę na Bydgoszczy i Wyszogrodzie Wojewoda Inowrocławski Sędzia Grodzki
-
-
- Wojewoda
-
- Posty: 4936
- Dołączył(a): 21 lip 2014, 18:04
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Medale: 23
-
-
-
-
-
-
-
-
- Godności Kancelaryjne: Hetman Wielki
- Stopień: Hetman Wielki
kuchnie na wymiar kalwaria zebrzydowska
Powrót do Flota rodu
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość
|
|