Żywoty Świętych Pańskich
Napisane: 09 sty 2018, 11:03
1 STYCZNIA
ŚWIĘTY BAZYLI WIELKI
(żył około roku Pańskiego 376)
urodził się ze znakomitej rodziny w mieście Cezarei w Kapadocyi. Z urodzenia bogatymi obdarzony przymiotami i zdolnościami, otrzymał nadto staranne wychowanie, a w końcu wyższe wykształcenie w Cezarei, Konstantynopolu i Atenach, gdzie uczęszczając do akademii, ścisłą zawiązał przyjaźń z Grzegorzem, późniejszym Biskupem nazyanzeńskim. Nauczyciele i uczniowie miasta tego wielkich dokładali starań, aby Bazyli pozostał u nich jako ozdoba zakładu naukowego; on jednak sądząc, że usługi swe ojczyźnie winien poświęcić, powrócił do Cezarei, urządził w niej szkołę wymowy, występując niekiedy w sprawach prawnych jako adwokat. Pochwały oddawane jego talentom, budziły w nim pewien rodzaj pychy; uchroniły go jednak od tej wady delikatność uczucia, miłość siostry Makryny i wierność przyjaciela Grzegorza. Jednym zamachem pokonał złego ducha, przyjął Chrzest święty, rozdzielił majątek między ubogich, wybrał się w podróż do Egiptu, Palestyny i Syrii, odwiedzając przy tej sposobności najsławniejszych pustelników, aby od nich nauczyć się prawdziwej ewangelicznej mądrości.
.
Zamieniwszy się całkiem w nowego człowieka, podążył na puszczę pod klasztorem w Nowej Cezarei w Poncie, w którym to klasztorze matka jego i siostra z kilku dziewicami zdala od świata służyły Bogu jako zakonnice. Niezadługo zebrało się około niego kilku pustelników, między nimi i przyjaciel Grzegorz, aby tam przepędzić czas na pokucie i rozmyślaniach. Bractwu temu przepisał Bazyli regułę życia, jaka dotychczas jeszcze zachowywana jest w klasztorach Bazylianów Kościoła greckiego, oraz w niektórych klasztorach we Włoszech, w Polsce i na Węgrzech.
Cztery lata przepędził Bazyli w zaciszu, potem powołany został przez Biskupa Dianiusza w strony rodzinne, gdzie otrzymał urząd lektora. W dwa lata później (w roku 364) Biskup Euzebiusz, następca Biskupa Dianiusza, wyświęcił go na kapłana. Wyrwany tym sposobem z ukrycia, w którem tak chętnie przebywał, rozwinął ogromną siłę pracy.
Gdy w latach 367 -368 srogi głód zapanował, Bazyli znaczny swój majątek odziedziczony po matce, oraz wszystkie własne dochody chętnie sercem porozdzielał pomiędzy głodnych bliźnich.
Po śmierci Euzebiusza, powołano Bazylego na godność Arcybiskupa Cezarei. W pałacu Arcybiskupim żył on jak najuboższy zakonnik, a znaczne dochody obracał na kształcenie kapłanów, budowę szkół i olbrzymiego, w całym ówczesnym świecie sławnego szpitala dla ubogich, chorych i sierot, bez względu na wyznanie religii; w szpitalu tym urządzone były szkoły, warsztaty, mieszkania dla kapłanów, lekarzy, stróżów i wszelkie możliwe dogodności. W dni powszednie miewał kazania rano i wieczorem, a zawsze wobec licznych słuchaczów; ludowi udzielał Sakramentu Komunii co środę, piątek, sobotę. Niedzielę i w dnie uroczyste św. Męczenników.
Wszystkie te uczynki ściągnęły na Bazylego nienawiść cesarza Valensa, Aryanina, który postanowił albo go pozyskać dla siebie, albo też zgubić. Ułożył więc plan, chcąc go wykonać w podróży do Syrii. W tym celu posłał prefekta Modesta naprzód do Kapadocji. Modestus nakłaniał Bazylego do łagodności względem Aryanów, a gdy ten się namowom opierał, groził mu gniewem cesarza. Tedy Bazyli odpowiedział ze spokojem: „Gniewu cesarza się nie obawiam, albowiem pojąć nie mogę, czym mnie mógł dotknąć; jeżeli mnie pozbawi Biskupich dochodów, to tych nie mam dla siebie; moją wyłączną własnością jest tylko kilka książek i kawał razowego chleba, wreszcie kilka szmat dla mego niegodnego ciała, na co się cesarz pewnie nie złakomi. Jeżeli mnie zechce wypędzić, toć cały świat jest dla mnie miejscem wygnania, a tylko Niebo uważam za przyszłą moją ojczyznę. Tortur się nie obawiam, albowiem ciało me jest tak wątłe i słabe, iż pierwsze już ciosy śmierć mi zadadzą. Jeśli mnie zechce zabić to i owszem, tym sposobem bowiem prędzej dostanę się do Boga, któremu jedynie chcę służyć: powiedz zatem cesarzowi, że go się nie obawiam.“ Modest zdziwiony odparł: „Tak odważnie jeszcze nikt do mnie nie przemawiał.“ Rzekł na to Bazyli: „W takim razie nie miałeś widocznie jeszcze do czynienia z Biskupem katolickim.“
Cesarz Valens przybył potem sam do Cezarei, lecz spokój i wzniosła powaga Arcybiskupa tak mu zaimponowała, że plan przeciwko Bazylemu powzięty porzucił. Aryanie atoli podszczuwali go bezustannie kłamstwem i oszczerstwem, póki cesarz nie uległ i skazał Bazylego na wygnanie. W chwili jednak, kiedy wyrok podpisywał, zachorował mu syn śmiertelnie. Cesarzowa twierdziła, że to kara Boska za wyrok przeciwko Bazylemu. Kazał więc cesarz przywołać Biskupa do łoża syna, gdzie tenże oświadczył cesarzowi: „Syn twój żyć będzie, jeśli go dasz ochrzcić w religii katolickiej.“ Valens święcie przyrzekł tego dopełnić, i syn zaraz wyzdrowiał. Gdy potem jednakże przyrzeczenia nie dotrzymał i syna przez Biskupa-kacerza dał ochrzcić, nowoochrzcony umarł.
Aryanie, korzystając ze smutku cesarza, wmawiali weń, iż jedynym winowajcą śmierci królewicza jest Bazyli, cesarz dał się obałamucić i wydał wyrok powtórny, skazujący Bazylego na wygnanie. Kiedy jednak miał ów wyrok podpisać, złamały się w ręku jego trzy pióra; zażądał czwartego, wtem strasznie mu ręka drżeć poczęła, przez co poznał, iż w sprawie tej wyższa potęga działała; pełen przestrachu przedarł pismo i pozostawił Biskupa w spokoju. Bazyli nie długo już żył, bowiem postami, pracą i cierpieniami tak ciało wycieńczył, że śmierć go zaskoczyła. Umarł dnia 1 stycznia 379 roku, licząc zaledwie lat 50. Trumnę jego otaczało ze sto tysięcy ludzi wszelkich wyznań i narodowości, chrześcijan, żydów, pogan, a wszyscy wołali w wielkim żalu: „Ojciec nasz nie żyje!“ W natłoku powstałym przy pogrzebie kilka osób się udusiło — a wszystkim zazdroszczono śmierci w dniu tak pamiętnym, było bowiem ogólne przekonanie, że św. Bazyli swem pośiednictwem u Boga wyjedna im zbawienie.
Cały świat chrześcijański w uznaniu jego zasług i czynów dał mu przydomek „Wielkiego“, a Kościół święty uczcił go za jego pisma nazwą „Doktora Kościoła świętego.“
(wg. Żywotów Świętych Pańskich)
ŚWIĘTY BAZYLI WIELKI
(żył około roku Pańskiego 376)
urodził się ze znakomitej rodziny w mieście Cezarei w Kapadocyi. Z urodzenia bogatymi obdarzony przymiotami i zdolnościami, otrzymał nadto staranne wychowanie, a w końcu wyższe wykształcenie w Cezarei, Konstantynopolu i Atenach, gdzie uczęszczając do akademii, ścisłą zawiązał przyjaźń z Grzegorzem, późniejszym Biskupem nazyanzeńskim. Nauczyciele i uczniowie miasta tego wielkich dokładali starań, aby Bazyli pozostał u nich jako ozdoba zakładu naukowego; on jednak sądząc, że usługi swe ojczyźnie winien poświęcić, powrócił do Cezarei, urządził w niej szkołę wymowy, występując niekiedy w sprawach prawnych jako adwokat. Pochwały oddawane jego talentom, budziły w nim pewien rodzaj pychy; uchroniły go jednak od tej wady delikatność uczucia, miłość siostry Makryny i wierność przyjaciela Grzegorza. Jednym zamachem pokonał złego ducha, przyjął Chrzest święty, rozdzielił majątek między ubogich, wybrał się w podróż do Egiptu, Palestyny i Syrii, odwiedzając przy tej sposobności najsławniejszych pustelników, aby od nich nauczyć się prawdziwej ewangelicznej mądrości.
.
Zamieniwszy się całkiem w nowego człowieka, podążył na puszczę pod klasztorem w Nowej Cezarei w Poncie, w którym to klasztorze matka jego i siostra z kilku dziewicami zdala od świata służyły Bogu jako zakonnice. Niezadługo zebrało się około niego kilku pustelników, między nimi i przyjaciel Grzegorz, aby tam przepędzić czas na pokucie i rozmyślaniach. Bractwu temu przepisał Bazyli regułę życia, jaka dotychczas jeszcze zachowywana jest w klasztorach Bazylianów Kościoła greckiego, oraz w niektórych klasztorach we Włoszech, w Polsce i na Węgrzech.
Cztery lata przepędził Bazyli w zaciszu, potem powołany został przez Biskupa Dianiusza w strony rodzinne, gdzie otrzymał urząd lektora. W dwa lata później (w roku 364) Biskup Euzebiusz, następca Biskupa Dianiusza, wyświęcił go na kapłana. Wyrwany tym sposobem z ukrycia, w którem tak chętnie przebywał, rozwinął ogromną siłę pracy.
Gdy w latach 367 -368 srogi głód zapanował, Bazyli znaczny swój majątek odziedziczony po matce, oraz wszystkie własne dochody chętnie sercem porozdzielał pomiędzy głodnych bliźnich.
Po śmierci Euzebiusza, powołano Bazylego na godność Arcybiskupa Cezarei. W pałacu Arcybiskupim żył on jak najuboższy zakonnik, a znaczne dochody obracał na kształcenie kapłanów, budowę szkół i olbrzymiego, w całym ówczesnym świecie sławnego szpitala dla ubogich, chorych i sierot, bez względu na wyznanie religii; w szpitalu tym urządzone były szkoły, warsztaty, mieszkania dla kapłanów, lekarzy, stróżów i wszelkie możliwe dogodności. W dni powszednie miewał kazania rano i wieczorem, a zawsze wobec licznych słuchaczów; ludowi udzielał Sakramentu Komunii co środę, piątek, sobotę. Niedzielę i w dnie uroczyste św. Męczenników.
Wszystkie te uczynki ściągnęły na Bazylego nienawiść cesarza Valensa, Aryanina, który postanowił albo go pozyskać dla siebie, albo też zgubić. Ułożył więc plan, chcąc go wykonać w podróży do Syrii. W tym celu posłał prefekta Modesta naprzód do Kapadocji. Modestus nakłaniał Bazylego do łagodności względem Aryanów, a gdy ten się namowom opierał, groził mu gniewem cesarza. Tedy Bazyli odpowiedział ze spokojem: „Gniewu cesarza się nie obawiam, albowiem pojąć nie mogę, czym mnie mógł dotknąć; jeżeli mnie pozbawi Biskupich dochodów, to tych nie mam dla siebie; moją wyłączną własnością jest tylko kilka książek i kawał razowego chleba, wreszcie kilka szmat dla mego niegodnego ciała, na co się cesarz pewnie nie złakomi. Jeżeli mnie zechce wypędzić, toć cały świat jest dla mnie miejscem wygnania, a tylko Niebo uważam za przyszłą moją ojczyznę. Tortur się nie obawiam, albowiem ciało me jest tak wątłe i słabe, iż pierwsze już ciosy śmierć mi zadadzą. Jeśli mnie zechce zabić to i owszem, tym sposobem bowiem prędzej dostanę się do Boga, któremu jedynie chcę służyć: powiedz zatem cesarzowi, że go się nie obawiam.“ Modest zdziwiony odparł: „Tak odważnie jeszcze nikt do mnie nie przemawiał.“ Rzekł na to Bazyli: „W takim razie nie miałeś widocznie jeszcze do czynienia z Biskupem katolickim.“
Cesarz Valens przybył potem sam do Cezarei, lecz spokój i wzniosła powaga Arcybiskupa tak mu zaimponowała, że plan przeciwko Bazylemu powzięty porzucił. Aryanie atoli podszczuwali go bezustannie kłamstwem i oszczerstwem, póki cesarz nie uległ i skazał Bazylego na wygnanie. W chwili jednak, kiedy wyrok podpisywał, zachorował mu syn śmiertelnie. Cesarzowa twierdziła, że to kara Boska za wyrok przeciwko Bazylemu. Kazał więc cesarz przywołać Biskupa do łoża syna, gdzie tenże oświadczył cesarzowi: „Syn twój żyć będzie, jeśli go dasz ochrzcić w religii katolickiej.“ Valens święcie przyrzekł tego dopełnić, i syn zaraz wyzdrowiał. Gdy potem jednakże przyrzeczenia nie dotrzymał i syna przez Biskupa-kacerza dał ochrzcić, nowoochrzcony umarł.
Aryanie, korzystając ze smutku cesarza, wmawiali weń, iż jedynym winowajcą śmierci królewicza jest Bazyli, cesarz dał się obałamucić i wydał wyrok powtórny, skazujący Bazylego na wygnanie. Kiedy jednak miał ów wyrok podpisać, złamały się w ręku jego trzy pióra; zażądał czwartego, wtem strasznie mu ręka drżeć poczęła, przez co poznał, iż w sprawie tej wyższa potęga działała; pełen przestrachu przedarł pismo i pozostawił Biskupa w spokoju. Bazyli nie długo już żył, bowiem postami, pracą i cierpieniami tak ciało wycieńczył, że śmierć go zaskoczyła. Umarł dnia 1 stycznia 379 roku, licząc zaledwie lat 50. Trumnę jego otaczało ze sto tysięcy ludzi wszelkich wyznań i narodowości, chrześcijan, żydów, pogan, a wszyscy wołali w wielkim żalu: „Ojciec nasz nie żyje!“ W natłoku powstałym przy pogrzebie kilka osób się udusiło — a wszystkim zazdroszczono śmierci w dniu tak pamiętnym, było bowiem ogólne przekonanie, że św. Bazyli swem pośiednictwem u Boga wyjedna im zbawienie.
Cały świat chrześcijański w uznaniu jego zasług i czynów dał mu przydomek „Wielkiego“, a Kościół święty uczcił go za jego pisma nazwą „Doktora Kościoła świętego.“
(wg. Żywotów Świętych Pańskich)