Strona 2 z 6

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 24 paź 2019, 11:22
przez Samuel Radziwiłł
Przywołany stanął u boku Hetmana i rzekł: Oviedo jest znacznie bliżej, lecz leży w głębi lądu, a Corunia, to miasto portowe. Moim zdaniem ono najlepiej się nadaje, tylko co zastaniemy, skoro Skarland o dawna nie istnieje? Musimy wziąć to pod uwagę, dlatego najpierw do Oviedo się skierujmy i jeśli tam nie będzie nic lub tylko co nie co zabrać będziemy mogli, wtenczas do Corunii.

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 24 paź 2019, 11:31
przez Sebastian von Tauer
A zatem panie sterniku, kurs na Oviedo! - Zakrzyknął pan hetman. - Mam również do panów braci pytanie - czy ktoś ma może ze sobą aktualną mapę kontynentu, lub byłby w stanie taką sporządzić?

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 24 paź 2019, 18:07
przez Karol von Tauer - Sienicki
Moim zdaniem ono najlepiej się nadaje, tylko co zastaniemy, skoro Skarland o dawna nie istnieje? Musimy wziąć to pod uwagę, dlatego najpierw do Oviedo się skierujmy i jeśli tam nie będzie nic lub tylko co nie co zabrać będziemy mogli, wtenczas do Corunii.


Lepiej się zbrojnie przygotować i dmuchać na zimne. Mogą jeszcze jakieś ludy koczownicze niechętnie podejść do naszej wyprawy i do obrony się przysposobić. Trzeba jakieś fortele wymyślać bo liczebność to nie jest nasza mocna strona.

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 24 paź 2019, 19:56
przez Maurycy Orański
Bardziej spodziewałbym się tam jakichś kacyków przestępczych. Jest jednak szansa że obywatele zorganizowali sami jakieś państwo np. restytuowali Królestwo Asturii.

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 24 paź 2019, 20:34
przez Karol von Tauer - Sienicki
Wszystko jest możliwe.

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 25 paź 2019, 20:57
przez Samuel Radziwiłł
Pan Samuel stanął na rufie statku i spoglądał na oddalający się i znany mu ląd. Co zostawiał za sobą? Nie tylko chodziło o majątki, ludzi czy samą Ojczyznę... Patrzył za tym co mu bliskie, co serce raduje...jak oddala się wraz z każdą przebytą milą. Pomodlił się do Boga Najwyższego o opiekę i prowadzenie. Gdy skończył udał się na dziób, bo stamtąd oczekiwało "nowe" i nieznane, a to ciekawiło ciwuna jeszcze bardziej...


Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 25 paź 2019, 21:16
przez Sebastian von Tauer
Zapewne w najbliższym czasie powinniśmy dotrzeć do Oviedo. Ciekawe, czy po drodze czekają nas jakieś niebezpieczeństwa?

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 26 paź 2019, 09:47
przez Karol von Tauer - Sienicki
W Oviedo możemy kupić lub dostać kukurydzę. To ich najlepszy płod rolny. Dodatkowo banany i może trochę jęczmienia.

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 26 paź 2019, 17:05
przez Hubert Szablarczyk - Hrychowicz
Sejm ostatni vaarlandzką mapę zaktualizował, przeto chyba tamtejszym ustaleniem winniśmy się kierować.



Panie Nawigatorze, mam rozumieć że płyniemy wybrzeżem starej Nordyjej i Francyjej, a potem Zatoką Gaskońską, aż do Oviedo bez popasu?

Re: Rejs Świętego Januarego

PostNapisane: 26 paź 2019, 20:15
przez Maurycy Orański
W dzień św. Amanda wreszcie na bocianim gnieździe odezwał się krzyk: Ląd! Maurycy chwycił lornetkę i z uśmiechem rokoszował się widokiem ziemii. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się na posępny.
-Mości Książę, popatrzcie!-wskazał ręką na jedną z wiosek rybackich.
Kapitan oraz towarzyszący mu wnuk i pan Samuel podnieśli swoje lunety do oczu i ujrzeli że wioska płonie, a w jej okolicach zacumowany jest szkuner.
-Znam ten okręt. Kapitan działał jeszcze w czasach skarladzkich. Robił wszstko, przemyt, zastraszenia, piractwo, porwania za co tylko się mu zapłaciło- odezwał się zza pleców podkomorzego młodszy oficer.
-Mości Szablarczyk, zwrot na wroga- rokazał Imć Sebastian.
Okręt pruł wody przybrzeżne mknąc na pomoc rybakom.
-Alarm! Na stanowiska bojowe!-krzyknął Orański wdziewając kolczugę i szyszak. Rozległ się dźwięk dzwonu. Prawie w tym samym momencie pod pokładem zadudniły stopy kanonierów, a z luków wybiegli piechurzy. Wszscy czeklali w milczeniu przerwanym jedynie grzechotem otwieranych furt działowych.
-Ognia z dziobowych-padł rozkaz. Mniej niż pół minuty później przed galeonem wykwitły dwie chmury dymu. Piraci już wcześniej zauważyli nadpływające zagrożenie, jednak kule wywołały wśród nich pewne zamieszanie. Ich kapitan widząc jednostkę wyższej klasy wydał rozkaz odwrotu.
-Mi nie ujdą-uśmiechnął się sternik.
Szkuner chciał wypłynąć przeciwległym do Świętego Januarego końcem zatoki.
-Łańcuchowymi ładuj.- zakomenderował Niderlandczyk.
Kanonierzy rozkaz wykonali jak najszybciej mogli.
-Zwrot lewo na burt!- krzyknęli jednocześnie książę i podkomorzy.
padła salwa. Niestety około 1/3 kul wylądowało za rufą szkunera. Zadane obrażenia spowolniły jednak uciekinierów, jednak nie na tyle aby masywniejszy galeon był w stanie za nim nadążyć. Pan Hubert natychmiast skręcił w prawo.
-Nie dogonimy go. Gramy va banque. Przygotować salwę burtową-rozkazał Maurycy.
Okręt obrócił się do strzału, a kanonierzy starannie wymierzyli działa.
-Ognia!-gruchnęła komenda. Orański zamknął oczy. Gdy je otworzył aż krzyknął z radości. Grotżagiel spadł na pokład wroga.
-Mówiłem że nie ujdą- zaśmiał się mat-sternik.
-A-bor-daż-wycedzili razem ucieszeni Orański i młody Tauer.
-Zmieńcie na kartacze-zwrócił się spokojnie do kanonierów podkomorzy.
Święty January podochodzący od rufy został powitany ogniem.
-Nie strzelać-wstrzymał zapalczywych ludzi Maurycy aż nie znaleźli się burta w burtę.
-Ognia i abordaż-krótko zarządził.
Chwilę potem w ruch poszło wszystko co strzela: działa, śmigownice, muszkiety i granatniki. Wróg starał się odpowiedzieć tym samym, jednak różnice w gabarycie zrobiły swoje.
Kilkunastu piechurów celnym ogniem pokryło kasztel rufowy zabijając sternika i unieruchamiając okręt na wystarczająco długo aby reszta zaczepiła haki i rozpoczęła atak. Tuż za pierwszymi śmiałkami stopy na pirackim pokładzie postawili przyjaciele- Maurycy i Karol.
Pierwszy Karol strzelił do jednego wrogich artylerzystów. Następnie Maurycy zwarł się w walce z jednym z żołnierzy. Szablą zablokował cios i w tym samym momencie przebił wroga sztyletem. Kolejna potyczka potrwała nieco dłużej, ale była zwycięska. Następny przeciwnik okazał sie co najmniej tak samo dobrym szermierzem jak Orański i po kilku skrzyżowaniach kling podkomorzy utracił swoją.
-Karol! Bądź łaskaw!-krzyknął wykonując unik.
Wywołany zabijał właśnie starego bosmana. Słyszac wezwanie podniósł broń pokonanego i rzucił ją przyjacielowi który po raz kolejny ledwo unikał ostrza wroga. Widząc lecącą broń w dwóch skokach podbiegł do miejsca gdzie upadła szpada. Kilka ruchów i wróg padł ciężko ranny. Stopniowo obrońcy zostali zepchnięci na dziób szkunera. Tam widząc oczywistą przegraną poddali się. Galeon odholował pryz do wioski gdzie załoga zeszła na ląd powitana jak bohaterowie. Mieszkańcy zorganizowali na ich cześć święto.