Wieczorną porą, do zgromadzonych przy ognisku Kozaków dołączył Ojciec Tomasz. Siedzieli w kręgu ze smutnymi twarzami, posępni, zrezygnowani, bez celu, błądzącym wzrokiem spoglądając pusto po sobie.
Bracia moi!
Myślicie pewnie, czy dobrze zrobiliście z nami zostając, gdy Wasi bracia poszli na Sicz. Widać sami myślicie tam pójść. I ja wam powiadam: idźcie, skoro się wahacie. Dołączcie do nich! Czego tak siedzicie? Sumienia was trzymają?
A to i słusznie! Bo Ci co poszli, nie są już Waszymi braćmi! Powiadam wam, że kto na Waszą Matkę rękę podnosi, ten dłużej waszym bratem pozostać nie może. A matką waszą najpierwszą jest Rzeczpospolita. Ona wszystkich nas karmi i obrania. Bronić jej jest naszym najświętszym obowiązkiem. Tamci odeszli, uciekli - i dobrze. Ich serca przepełnia chciwość i gniew. Już w myśli dopuścili się gwałtu, a więc są złoczyńcami. Wy zaś, którzy zostaliście serca macie prawe.
Nie bójcie się bracia! Wytrwaliście w prawdzie co Pan nasz w stosownym czasie wam wynagrodzi. Na tamtych już kotły piekielne się grzeją, a dla Was miejsce po prawicy Boga zostało przygotowane. Nie trwóżcie się przed bitwą. Bóg jest z nami!
Na raz ożywienie wstąpiło w serca słuchaczy. Jakby Boży grom spłynął na nich. Poczęli tedy głośno się weselić i biesiadować, wykrzykując krzepiące zawołania "Sława Ukrainu!", "Na pochybel Atamanu!", etc...