Minęło już południe, gdy pod Pałac Kuratorów konno zajechała grupkach szlachciców. Skupieni byli wokół jednej osoby, którą traktowali z dużym szacunkiem. Jeden z nich pomógł, trzymając lejce, by ów nobilitowany zsiadł ze swego wierzchowca.
-Mości Panowie, udajcie się zatem do pobliskiej oberży. Bądzcie ostrożni i nie rozrabiajcie- rzekł ten, który przybył na obiad.
-Wedle słów Waszej Wielmożności uczynim!- zakrzyknął jeden z młodzieńców towarzyszących przybyłem
-Bywajcie zdrowi!
-I ty bywaj zdrowy, Mości Ciwunie!
Jegomość Samuel, z rodu Radziwiłłów, skierował swe kroki ku drzwiom Pałacu.