Przy okazji pobytu w stolicy na elekcji książę wojewoda postanowił odświeżyć swój wizerunek. Ile to lat, siedem?, ostatni raz wprowadził jakieś zmiany do swej garderoby czy uczesania. Jako że w Warszawie mieli swą siedzibę jedni z najlepszych rzemieślników, pan von Tauer postanowił ich odwiedzić.
W pierwszej kolejności udał się jednak do balwierza:
- No, długo ostatnio siedziałem na bydgoskim zamku, nie angażowałem się w politykę, przestałem dbać o siebie - rzekł. - Ułóżcie mi włosy wedle nowej mody, nie ścinajcie ich w czub, jeno zostawcie długie, jak cudzoziemcy zwykli nosić. A i z wąsami coś zrób, by nie wyglądały jak wiechcie słomy, tylko ładnie leżały!
Już po pół godzinie książę mógł przejrzeć się w zwierciadle po skończonej robocie.
- No, to teraz, jak gęba odnowiona, trzeba też zadbać o strój.
Z tą myślą wybrał się wpierw do krawca, u którego zamówił nowy żupan, delię i kołpak, choć mając sentyment do dawniej noszonych czerwono-czarnych barw zadbał o to, by z takiego właśnie aksamitu i futra krawiec przygotował strój.
Następnie udał się do jubilera, gdzie zachwyciły go różne drobiażdżki. Jako że książę miał charakter sroki, to znaczy kochał wszystko, co świeci i błyszczy, kupił komplet rubinowych guzów, słotą szkofię do czapki wraz z pękiem piór, a także komplet pasa i zapony do delii, także ze złota, ozdobionych najprzedniejszymi turkusami oraz przepyszny pierścień. Na koniec zaś zlecił wykonanie stosownej do zajmowanej przez siebie funkcji buławy.
Gdy po paru dniach rzemieślnicy dostarczyli zamówione dobra, nie mógł się nimi nacieszyć, gdy przeglądał się w lustrze. Wiedział już, że setki tysięcy denarów, które wydał na swój nowy wizerunek, opłaciły się.
No, panowie - po paru latach trwania przy tym samym profilowym o niskiej jakości wreszcie zdecydowałem się na zmianę. Mam nadzieję, że powyższa narracja zachęci Panów do tworzenia podobnych, a tym samym zwiększenia aktywności w naszej ojczyźnie