Miasto Gdańsk

[Konrad Radziwiłł]

Rycerze byli oddaleni zaledwie o kilometr od portu. Ze mną na czele wojsko zaczęło wjeżdżać do miasta. Po chwili znaleźliśmy się już w porcie. Przywitalem Admirala, oficjalnie przekazalem dywizje i nie oficjalnie wymienilismy parę zdań. Lokowaniem na statki ochoczo zajął się mości Orański. Ja zaś pojechałem przywitać się z V-Ojcem, żeby omówić sprawy wojskowe.

[Maurycy Orański]

Załadunek rozpoczęto od zajmujących najwięcej miejsca armat i kawalerii. Z galeonów opuszczono szerokie trapy po których żołnierze wprowadzili na pokłady swoje konie. Następnie po prowizorycznych schodach sprowadzili je do ładowni i umieścili je przygotowanych boksach.
W tym samym czasie kanonierzy rozmontowywali armaty które załogi rozbrojonych fleut za pomocą żurawi umieszczały w ładowniach gdzie spoczęły solidnie przywiązane do pokładu. Na końcu na pozostałych statkach rozlokowało się piesze wojsko.
Cała operacja trwała ponad godzinę. Niezwłocznie po tym jak ostatni żołnierz zajął swoje miejsce statki nadawały sygnały do flagowca o gotowości do wypłynięcia. Gdy już wszystkie statki wywiesiły odpowiednie flagi, na flaglinkach "Rycerza Świętego Jerzego" wykwitł sygnał: "Ruszać!". Z furkotem rozwinięto żagle i wśród okrzyków oraz wiwatów portowej gawiedzi flota obrała kurs na brzegi Austro-Węgier.

[Maurycy Orański]

Pierwszy dni na morzu dla niektórych Białorusinów oraz ich koni okazały się być istną drogą przez mękę "dzięki" chorobie morskiej. Żołnierze tłumnie oblegali burty, a konie po przyjęciu leków spały.vw miarę upływu czasu ilość chorych malała. W trzecim dniu wyprawy za horyzontem zniknęły widziane z daleka francuskie brzegi

[Maurycy Orański]

Ogrom wody dookoła na wielu którzy po raz pierwszy odbywają podróż morską zadziałał przygnębiająco> Bardziej doświadczeni koledzy i marynarze starali się owych "żółtodziobów" czymś zająć: A to opieką nad końmi, a to czyszczeniem broni osobistej i armat, a to ćwiczeniami czy rozrywką. Czas mijał spokojnie.

[Maurycy Orański]

Załogi ze zdziwieniem przyjęły od dawna nieużywane miejsce rozpoczęcia wyprawy. Obok zdziwienia pojawiała się jednak również nadzieja że przełożeni znaleźli sposób by unikać piratów. Powód był jednak inny: tym razem celem konwoju jest jedynie Ryga.. Po około godzinie oczekiwania nadjechały wozy więc marynarze zabrali się do przepakowywania zawartości którą stanowiło głównie skarladzkie i francuskie wino oraz śródziemnomorskie owoce zakupione od ichniejszych kupców który pozbywszy się ładunku w Gdańsku wrócili do ojczyzny.

[Maurycy Orański]

Statki pożeglowały na północ na bezpieczne wody kontrolowane rzez koronną i litewską marynarkę. Marynarze cieszyli się że w tym miesiącu będzie więcej wolnego czasu. Zmrok drugiego dnia zastał wyprawę na północ od Lipawy.

[Konrad Radziwiłł]

Z Gdańska wyrusza karawan kosztujący 10 000 DPL, do Warszawy. Oczekiwane Zyski 20 000 DPL.

[Konrad Radziwiłł]

Karawan dzisiejszego dnia znajduje się w 2/3 drogi do Warszawy.

[Maurycy Orański]

Jeszcze przed świtem konwój wykonał zwrot na sterburtę. Cały dzień statki poruszały się wzdłuż brzegów Kurlandii, tym razem tej starej.

[Maurycy Orański]

Czwartego dni wyprawy konwój zawinął do Rygi gdzie jego statki jako niespotykane dotąd wzbudziły pewne zaciekawienie. W kilka godzin z ładowni zniknął cały ładunek i załogi mogły pożeglować w kierunku domu