An meine Völker!
Népeimhez!
W tych słowach, zarezerwowanych dla monarchy, zwracam się do Was po raz ostatni. Dziś jeszcze podpiszę akt abdykacji i przekazania tronu w nowe, mam nadzieję lepsze, ręce - Jaśnie Wielmożnego Grófa Tivadara Zoltána Szücsa. Akt zyska moc prawną w środę 4 lipca.
Niektórych moje słowa zdziwią, może ucieszą, a nawet i zasmucą. Franciszek Józef, który panuje nieprzerwanie od siedmiu lat, który czasowo "przegonił" legendę Piotra Mikołaja, nagle odchodzi. Nie jak Ferdynand Dobrotliwy, w wyniku rewolucji, nie jak inni władcy austriaccy, którzy nie potrafiliby zrezygnować z władzy w żadnym wypadku - wszak władzę nadano im z boskiej mocy i tylko ona może im to odebrać.
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze tym poglądem gardziłem. Uważałem też mojego "imiennika", Franciszka Józefa I, za miernego przywódcę, skoro nie potrafił stworzyć warunków, by jego następcy byli zdolni objąć tron, który im pozostawił.
Jestem założycielem Monarchii Austro-Węgierskiej, tym bardziej jest mi droższa. Dlatego tak mocno zdaję sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie ze sobą kurczowe trzymanie się władzy, którą ktoś młodszy i bardziej energiczny może wykorzystać lepiej niż ja. Kilkakrotnie słyszałem, że stałem się swego rodzaju symbolem Monarchii - ogromnie mnie to cieszy, zwłaszcza że być symbolem tak wspaniałej społeczności to naprawdę powód do dumy. Jednakże moment, kiedy jest się symbolem, jest też momentem by wybrać - czy pielęgnować nadal symbol, czy może wykorzystując go, oddać przywództwo komuś innemu?
Ja wybrałem, zdecydowałem się na odejście w chwili, kiedy nie stałem się martwym symbolem. Moment ten nie jest dla Monarchii szczytem jej możliwości, ale też nie jest katastrofą. Wierzę, że tym, co jest dla niej najlepsze, jest właśnie zmiana na tronie.
Uwierzyłem też w grófa Szücsa jako godnego następcę tronu. Zdaję sobie sprawę, że sympatie i antypatie istnieją nieprzerwanie, ale też cieszę się z tego, bo to znaczy, że mój następca jest osobą, która w Monarchii zawsze działała aktywnie i z pełnym zaangażowaniem. Jeszcze większą radością napawa mnie fakt, że gróf Szucs w wielu sprawach ma ode mnie zupełnie odmienne poglądy, że nie stanowi mojej kopii - po cóż byłaby zmiana na tronie, gdyby styl panowania nie uległ zmianie?
Pragnę poprosić wszystkich Austriaków i Węgrów, by okazali nowemu monarsze swój szacunek i estymę. Jednocześnie wierzę, że ów respekt będzie w pełni zasłużony, bo nie tytuł ani uprawnienia tworzą autorytet, ale właśnie praca i godne zachowanie.
Wszystkim Austriakom i Węgrom dziękuję za piękne chwile - z tego, co mi się udało, pozostanę dumny, a za wszelkie niepowodzenia przepraszam i ufam, że błędy te się nie powtórzą po mojej abdykacji.
(-) FJ II, I. R., m. p.
(-) Artur Korwin-Czartoryski
Ambasador RON w MAW