|
przez ks. Otto Kent » 10 mar 2011, 13:28
Niech spoczywa w pokoju.......
-
-
-
przez Michał Radziwiłł » 10 mar 2011, 14:03
Niechaj spoczywa w pokoju.
Nie wyraził swej ostatniej woli co do pochówku Mości Książę. Ponadto, o ile mi wiadomo, nie był on chrześcijaninem, a dawniej (jak wynika z archiwów) wyznawał dawnych bogów. Dlatego zapytuję wszystkich, czy wiadomo komuś, czy to prawda? Jeśli tak, winniśmy zapewnić Mości Księciu Kamilowi pochówek zgodny z jego wiarą, a więc poprzez spalenie zwłok.
Jeśli zaś nie, rodzina będzie miała prawo zdecydować o miejscu pochówku.
Chociaż ostatnia wola nie została umieszczona w odpowiednim dziale, myślę, że Sędzia Najwyższy zgodzi się ze mną, że winniśmy ją uznać. Przynajmniej do pewnego stopnia. Mianowicie: zamek, miasto i folwark w Trokach winni otrzymać obaj (a raczej pan Andrzej, jako starszy, a więc bądź co bądź, głowa tamtej linii rodu), pałace jak wiemy przeszły na własność państwa, wobec czego tuszę, że rzeczeni panowie zrzekną się wszelkich praw do nich, zaś co do tytułu... Cóż, tytułu szlacheckie i arystokratyczne są dziedziczne. Jednak dziedziczyć raczej winni potomkowie po zmarłym, a panowie Chojnaccy nie są potomkami, a krewnymi niewiadomego stopnia. To po pierwsze. Po drugie, takie decyzje wymagają zgody króla. Sądzę, że byłoby krzywdzące, gdyby owi Panowie - mimo ich wielkich, bez wątpienia, zasług - z kawalerów do książąt awansowali. Dlatego tytułu odziedziczyć nie mogą. Jestem pewien, że to rozumieją.
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 680
- Dołączył(a): 09 lis 2010, 23:12
- Medale: 5
-
-
przez Pius IV » 10 mar 2011, 18:56
Wasza Królewska Mość, zgodzić się niestety nie mogę. Testament nie został umieszczony w wątku Sądu, który nadaje mu moc prawną, więc jest bezpodstawnym pismakiem, to primo. Duo - jako, że zgodę na adopcję wydaje król a takowa została wydana dopiero PO śmierci i PO opublikowaniu testamentu, więc rozporządzenie spadkowe jest nieważne z logicznego powodu - zostało wydane bezprawnie. Trio - jako, że rzeczeni Panowie nie są usynowieni prze Pana Chojnackiego, nie mają prawa do otrzymania tytułu książęcego, o czym stanowi Konstytucja i Ustawa dot. tytułów arystokratycznych. Tak więc, z mocy prawa, uznaję testament za niezgodny z prawem i postanawiam o jego urzędowym anulowaniu, jako Prokurator i Sędzia Wielki. Powołując się również na Konstytucję, orzekam o niezgodności rozporządzenia majątkowego z aktami normatywnego prawa wewnętrznego, więc wszystkie dobra posiadane przez zmarłego przechodzą na użytek Skarbu Państwa. Co do zaległych płac. Jako, żeby przekazać komuś należność pieniężną nie wymagany jest żaden akt adopcji a jedynie rozporządzenie majątkowe, które w tej kwestii jest pełnoprawne, postanawiam o podtrzymaniu tej części prawa spadkowego i o wypłacie zaległej pensji na rzecz spadkobiercy Andrzeja Trzaski-Chojnackiego jako najstarszego z linii tegoż rodu. Sądzę, że tak będzie sprawiedliwie Wszakże - nawet Królowie pisali Testamenty i umieszczali je w odpowiednim wątku zgodnie z rozporządzeniem Króla Jerzego I. Tak więc książę Chojnacki ponad prawem stanąć nie może, i chociaż bardzo bym chciał, ważności dokumentu uznać nie mogę Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen.
/-/ Pius IV
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 1678
- Dołączył(a): 06 gru 2010, 15:55
- Lokalizacja: Apostolskie Miasto Rotria
- Medale: 12
-
-
-
-
- Wykształcenie: Profesor doktor hab.
przez Michał Radziwiłł » 12 mar 2011, 16:08
Cytat z powieści ,,Dzikowy skarb" Karola Bunscha: Słońce miało się już z południa, gdy Mieszko z orszakiem wychylił się z lasów i drogą między jeziorami, Bielidłem i Winiarskim ku gródkowi wykręcił. Na polu, zwanym Żuławy, stary wódz Mściwój i dowódca załogi gródka, Doliwa, stali, by powitać nowego pana chlebem i solą. Tłumy wojaków i pospólstwa zaległy łąki przydrożne i pokrzykiwać na powitanie zaczęły, lecz ich Mieszko skinieniem ręki uciszył. Jechali tedy w milczeniu, Mieszko ku gródkowi z orszakiem, Ścibor wraz ze starszyzną wojskową ku zabudowaniom na wzgórku nad Bielidłem skręcił, a pospolite woje na dolinie stanęły obozem. Podjechawszy pod wzgórze Lecha, Mieszko zsiadł z konia i pieszo szedł pod górę, w milczeniu, zamyślony, wśród witających go dworskich starego księcia. Skinąwszy na przełożonego nad dworem, Dobora, udał się do izb mieszkalnych. Wszedłszy usiadł na zydlu zasłanym niedźwiedzią skórą i do stojącego Dobora się zwrócił: - Przygotowania do pogrzebu ojca poczynione? - Jak kazaliście, panie. Stos już ze wszystkim gotowy i na was tylko czekaliśmy. - Gdzie stos ustawiony? - Nad Świętym Jeziorem, naprzeciw gródka. Z okna go widać, panie - odrzekł Dobór. Mieszko wstał i podszedłszy ku oknu, spoglądał czas jakiś. Po chwili, nie odwracając się, powiedział: - Kapłani witać mnie nie wyszli! - Wisław odjechał wraz z Medoborem retyckim, pono zaraz po rozmowie ze starym kniaziem. Inni u siebie w zabudowaniach siedzą. Co kniaź mówił, nie wiada, ale widno nie wiedzą, co robić. - Zaraz będą wiedzieć! Słać do nich, aby mi żadnego do wieczora w Gnieźnie nie było, jeśli im oczy miłe! Niepewność i niepokój odbiły się na twarzy Dobora. - A z pogrzebem jakoż będzie, panie? - Sam ojcu stos zażegnę - odparł Mieszko. - Świętego ognia kto dopilnuje? - Do zachodu niedaleko, nie wygaśnie. - A potem? - Nie będzie potrzebny. - Jak każecie, panie - rzekł Dobór. Skłonił się i wyszedł. Zaczęło się - szepnął Mieszko do siebie i ległszy na ławie zadumał się głęboko.
* * *
Wysokim i spokojnym płomieniem buchał ku świecącemu jeszcze zachodnią zorzą niebu stos, na którym stary Ziemomysł do ojców odchodził. Tłum ludu i starszyzna, z Mieszkiem na czele, stali dokoła w milczeniu i w ciszy spokojnego wieczoru słychać było jedynie zawodzenie płaczek i syk płomienia. Wszystkie żony księcia wyprzedziły pana swego i w ostatnią drogę nie towarzyszyła mu żadna. Ciemniejące niebo rozżarzać się poczynało łuną od żaru ogniska, którego odbicia grały na zmarszczonej lekkim powiewem wieczornym czarnej toni Świętego Jeziora i różowiły - przeciwległy gródek, gdzie Ziemomysł kęs życia spędził i gdzie go też dokonał. Gdy koło północy płomienie przygasać zaczęły, rozmarzony smutek ludu, wpatrzonego w ogień zabierający starego pana, do którego z dawna przywykł i przywiązał się, zmieniać się począł w szarpiący niepokój, jakby ze stosem gasła stara część własnego życia, a skradająca się coraz bliżej od czarnej ściany boru i tajemniczej toni jeziora ciemność ogarniała nie tylko ciała, ale i dusze. Coś się skończyło i odchodziło bezpowrotnie, a nadchodzące zasnute było mrokiem. Gdy żar przygasł na tyle, że do zgliszcz można było przystąpić, pachołkowie zapalili smolne pochodnie, a starszyzna, tlejące ognisko miodem i piwem zalawszy, nie dopalone kości księcia do wielkiej urny zebrała i na czele orszaku niosącego naczynia z jadłem i napojem skierowała się tłumnie ku leśnej polanie, gdzie mogiły dziadów i ojców Ziemomysła leżały i gdzie jemu ostatni spoczynek zgotowano. Gdy mogiła nad szczątkami księcia stanęła, jął Mieszko starszyznę, a komornicy pospólstwo na stypę do Gniezna prosić; na gródku dla dostojników, a na dziedzińcach i na podgrodziu dla ludu stoły do uczty stawiono. Zaroiły się komnaty i dziedzińce rycerstwem, dworskimi i grodowymi i zasiadali do stołów, a pachołkowie leli ze stągwi miód i piwo, roznosili mięsiwa i kołacze. Milczący zrazu tłum szumieć zaczął po chwili, gdy pod wpływem napoju i jadła zacierał się smutek i znużenie nie przespanej nocy.
Takowy pogrzeb i księciu Kamilowi wyprawimy. Na brzegach jeziora pod trockim zamkiem stos ustawimy, sam pochodnię weń wetknę i ogień podłożę. Nie wiemy, czy prochy zebrać winniśmy, czy też nie. Jednak sądzę, że najlepiej będzie tak, jak sugerował Mości Hrabia Horoch: niewielki kurhan usypać w miejscu stosu i tak upamiętnić księcia Kamila. Tablicę każę ustawić w tym miejscu na pamiątkę wielkiego człowieka. Obrzędu, myślę, możemy dokonać dziś wieczorem. Ruszam do Trok. Słudzy księcia przygotują wszystko. Po pogrzebie na zamku stypa się odbędzie, którą własnym sumptem wystawię. Już teraz panów na nią proszę, jako i na pogrzeb. A ufam, że nawet kapłani nasi nie uznają tego za ujmę dla Boga naszego, by na pogrzebie się zjawić, bo chociaż na jednym będziemy obrzędzie obecni, przecie każdy wedle swej wiary w sercu księcia pożegna.
-
-
- Zmarły
-
- Posty: 680
- Dołączył(a): 09 lis 2010, 23:12
- Medale: 5
-
-
kuchnie na wymiar kalwaria zebrzydowska
Powrót do Archiwum Państwowe
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości
|
|