Fort Jakuba

[Maurycy Orański]

Jak Wasza Książęca Mość zapewne widział cytadela drewniana, pochodząca jeszcze z czasów naszego podboju archipelagu została obecnie zastąpiona przez murowaną twierdzę-zaczął Orański zbliżając się do przybyłego.
-Z racji że prace wykończeniowe wciąż trwają apartament przewidziany dla komendanta nie jest gotowy. Toteż zapraszam do tymczasowego ulokowania się w pałacu wicekrólewskim- dokończył

[Samuel Radziwiłł]

Uprzejmie dziękuję, Wicekrólu, za tymczasową gościnę. - rzekł książe, licząc na jakąś pożywną ucztę, bo w czasie podróży morskiej jadł dość skromnie, i chyba schudł- albo tak mu się wydawało...

[Maurycy Orański]

-A więc świetnie. Gościa więc należy godnie przyjąć. Proszę dołączyć do mnie przy posiłku a następnie służba wskaże pokoje-uśmiechnał się Maurycy a następnie zaprowadził księcia przez sąsiednią komnatę do jadalni gdzie czekał przygotowany posiłek w postaci pieczeni z miejscowymi owocami oraz rumu z produkcji z dóbr wicekróla. Przy drzwiach już czekała dwójka lokai którzy mieli zaprowadzić hetmana na pokoje gdy wyrazi taką chęć.
-Jak się podoba Nowa Kurlandia? Zmieniła się od czasu ostatniego pobytu Jaśnie Oświeconego?-zagadnął gospodarz

[Samuel Radziwiłł]

Po zakończonej uczcie, wypiciu rumu, hetman z uśmiechem odpowiedział- Fort Jakuba zmienił się i to bardzo. Podoba mi się ta nowa zabudowa. A samą wyspę ocenię po objezdzie poszczególnych pułków. Jak widać, Mości wicekrólu, niezle się tu napracowaliście. A co słychać u Waścinego ojca? Ziewnęło się księciu i choć starał się uśmiechać do gospodarza, głowa leciała mu w dół a oczy powoli zamykały...

[Maurycy Orański]

-Zachorzał i osłabł bardzo. Nie jest w stanie wyjść z pałacu w San Alberto- powiedział Orański po czym westchnął ciężko.
-Ale jestem dobrej myśli. Widzę że Jaśnie Oświecony już coraz bardziej zmorzony- uśmiechnął się następnie

[Samuel Radziwiłł]

Książe hetman udał się do przygotowanych pokoi, gdzie mógł położyć się do wygodnego łóżka i przespać w ludzkich warunkach. Następnego dnia, gdy tylko się obudził, sporzył śniadanie wraz z wicekrólem. Pod koniec posiłku zapytał o możliwość zakupu kilku koni oraz przydzielenia kilku jezdzców do ochrony.

[Maurycy Orański]

Wicekról zmieszał się na to pytanie.'
-Jeźdźców przecie Wasza Książęca Mość ma. Wszak w mieście garnizon trzyma kompania rajtarów podległa Wam. Jeśli jednak nie są sposobni oni do planów Jaśnie Oświeconego to dam pod komendę moich wołochów. Co do koni to na rynku o nie dosyć trudno, wszelako kilka sztuk winno w okolicznych wioskach lub u co bogatszych mieszczan się znaleźć-odpowiedział zebrawszy myśli.

[Samuel Radziwiłł]

To tak dawno temu było, że zapomniałem o rajtarach!- niemal krzyknął książe, drapiąc się po brodzie. Zatem wezmę kilku z nich i udam się do Salinas. Dziękuję z serca za opiekę, Mości wicekrólu.- to rzekłszy pożegnał się ukłoniwszy głowę, następnie opuścił pałac i skierował się do miejscowego garnizonu.