Kiedy przed południem wszedłem z oddziałem do wsi zastałem tam kilkunastu żołnierzy z kompani szeregowego Kurlandzkiego pilnujących trzech jeńców. Dowodzący tym oddziałem sierżant zameldował że banda której członkowie zostali schwytani przez patrol szeregowego Kurlandzkiego działa głównie na terenie Państwa Kościelnego korzystając ze słabości tamtejszych władz. Na skutek błędu w nawigacji rabusie przekroczyli granicę i nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności natknęli się na patrol szeregowego Kurlandzkiego. Co do jego nieobecności dowiedziałem się że 7 lipca wyruszył z połową kompanii w kierunku granicy rotryjskiej na poszukiwanie reszty przestępców i odtąd brak o nim wieści. Pozostali żołnierze po trzech dniach sami podjęli poszukiwania w granicach księstwa lecz jak dotąd nie dały one żadnego skutku. Nie pozostało mi nic innego jak tylko samemu wyruszyć w pole. Wypytałem muszkieterów i wieśniaków aby ustalić jak najdokładniej trasę przemarszu poszukiwanego oddziału i czym prędzej wyruszyłem nią. Szukając jakichkolwiek śladów. Szybko znalazłem ślady wozów taborowych towarzyszących ludziom szeregowego kurlandzkiego. Blisko granicy pojawiły się również ślady koni. Jak sądzę zostawiły je wierzchowce bandytów ponieważ znalazłem kule i resztki pakunków po pociskach. Zdaje się że po potyczce bandyci wrócili do Rotrii a nasi żołnierze ruszyli za nimi. Oczekuję wobec tego na dalsze wytyczne.
/-/major Maurycy Orański, baron Fossombrone