Delektując się starką z księdzem biskupem przy miłej pogawędce o mało nie zostali stratowani przez stadko dzików które znienacka wylazły z gęstych zarośli wprost na dąb pod którym obaj siedzieli.
Poderwali się do strzelb, prawie jednocześnie salwę oddając. Bach, bach, bach, echo jeszcze kilka razy powtarzało głos wystrzałów. Jeden knur padł na miejscu, drugi kawałek dalej, reszta się rozpierzchła po krzakach tratując ze strachu wszystko co na drodze miały. Cierpliwość została nagrodzona i będzie można nad zdobytymi trofeami świętować.