Tak, redakcja zdaje sobie sprawę, że to może nie jest może najlepszy wstęp do 1) pierwszego charcika pisanego po powrocie, 2) pierwszego charcika witającego nowego króla, ale… kiedy rzeczony król napisał do naszej redaktor naczelnej na discordzie z pewnymi pytaniami, to skojarzenie samo przyszło jej do głowy. (Tu zaznaczyć trzeba, że redaktor naczelna prawie wszędzie dostrzega aluzje albo skojarzania, albo po prostu rzuca cytatami na prawo i lewo). Potem się jednak okazało, że nowy król nie tylko od czasu do czasu zajmuje swój czas pisaniem do ludzi w naszym RONie już jakiś czas nieaktywnych, ale także przyciąga do mikronacji nowych obywateli – redakcja nasza pozwoliła sobie roboczo nazwać króla, bardzo długim przydomkiem (a wiadomo od długości imienia zależy jego siła), czyli Stanisławem Bliżej Niesprecyzowanym Naganiaczem*.
*Tu słowem wyjaśnienia: wraz z pewną uroczą damą, której nazwisko tu oczywiście nie padnie, toczyłam zażartą dyskusję na temat tegoż przydomku. Owa dama twierdziła, że lepiej brzmi Stanisław Bliżej Niesprecyzowany, a ja, że Stanisław Naganicz. Stanęło na kompilacji tych dwóch określeń. Króla prosimy o nieobrażenie się na niewiasty. Pierwsza jego część odnosi się do zażartej dyskusji na temat numeru, który król powinien otrzymać. Dyskusji zarówno zażartej, jak i chaotycznej, chociaż w ostateczności stanęło na numerze III.
Odbył się również bal. Bal o tyle owocny, że dopiero na nim okazało się, że w szlachcie drzemią literaci, a co najmniej twórcy szarad. Panowie bawili się tak dobrze, że redakcja nasza nie zdążyła dostąpić zaszczytu odgadnięcia ani jednego hasła. Może następnym razem. Nie trzeba ukrywać, że winą tego była także chęć dostarczenia czytelnikom najświeższych plotek, ale niestety chyba nic aż tak ciekawego się tak nie wydarzyło. Chociaż było blisko, bo na balu pojawiła się dama z pieskiem, która przykuła wzrok (czas i myśli chyba też) jednego ze szlachciców. Nawet pierwszy taniec na balu mu ofiarowała i…. nic… A redakcja szczerze liczyła na rozwój uczucia, a potem na ślub i wesele. (Przecież to jest doprawdy skandal, że w RONie się żadne wesela nie odbywają – doprawy Panie, Panowie, weselej by nam wszystkim było!). Z innych plotek mogę dodać jeszcze, że została Charcikowi zaproponowana współpraca, odrzucona jednak przez nieczułe serce redaktor naczelnej.
Z nowości w RONie: powstał raptularz. Cudnowy twór, szczególnie w wersji pisanej przez pewnego polskiego poetę. Ciekawa sprawa. (Tu szybko powtórzę prośbę króla: HEROLD NA GWAŁT POSZUKIWANY!) Znaleźli się już i tacy, co ukradkiem swe myśli do raptularza wpisują. Chwalić ich trzeba mocno, od tego on przecież jest.
I oczywiście zapomnieć o nie można o tym, co dzieje się w sądzie. Pan von Baden (wspominany już dzisiaj, chociaż nie z imienia) procesuje się z panem Maciejem Gerwazym Lisewiczem. Powód jest mniej ważny (pieniądze, które nie istnieją), za to dużo się tam dzieje. Oskarżeni się nie pojawiają (bo przecież wirtualny świat i wirtualny proces są ważniejsze od tego, co dzieje się w realu), a inni podpisują się, jak w liście do promotora czy innego rektora. Powodzenia książę von Tauer!
I na sam koniec należy jeszcze spełnić obietnicę daną panu Konradowi Radziwiłłowi na balu. Oto cztery wersy, które błąkały się po redakcji za czasów potyczek na bitwy morskie:
Część szlachty lubi polowanie,
Część woli do króla strzelanie.
Dobry król poddanych od nudy wybawi
I flotę do odstrzału w kratkach postawi.
Część woli do króla strzelanie.
Dobry król poddanych od nudy wybawi
I flotę do odstrzału w kratkach postawi.